V. JEZUS KRÓLEMGdy Jezus stanął przed Piłatem, prawdopodobnie namiestnik rzymski myślał, że ma przed sobą jednego z obłąkanych fanatyków religijnych. Nie uznał Jezusa za politycznie groźnego. Po prostu obłąkany religijnie człowiek. Z Ewangelii św. Jana można nawet wnioskować, że wstępnie nawet zlekceważył Oskarżonego, oddając osąd nad Nim Żydom. „Od Kajfasza zaprowadzili Jezusa do pretorium. A było to wczesnym rankiem. Oni sami jednak nie weszli do pretorium, aby się nie skalać, lecz aby móc spożyć Paschę. Dlatego Piłat wyszedł do nich na zewnątrz i rzekł: Jaką skargę wnosicie przeciwko temu człowiekowi? W odpowiedzi rzekli do niego: Gdyby to nie był złoczyńca, nie wydalibyśmy Go tobie. Piłat więc rzekł do nich: Weźcie Go wy i osądźcie według swojego prawa! Odpowiedzieli mu Żydzi: Nam nie wolno nikogo zabić. Tak miało się spełnić słowo Jezusa, w którym zapowiedział, jaką śmiercią miał umrzeć” (J 18, 28-32).
Wolność wobec śmierciGdy jednak naprzeciw Piłata stanął Więzień, namiestnik musiał zostać zaszokowany opanowaniem i mądrością Jezusa. Więzień, mimo perspektywy śmierci krzyżowej, był opanowany, pełen nadzwyczajnej godności i spokoju. Piłat wyczuwał także wielką wolność Jezusa wobec władzy. On nie rozmawiał z Piłatem jak z władcą. Rozmawiał, jakby sam miał kontrolę nad otaczającą ich rzeczywistością. W pewnym momencie ta właśnie wolność Jezusa wyprowadziła namiestnika z równowagi, który z gniewem zapytał: „Czy nie wiesz, że mam władzę uwolnić Ciebie i mam władzę Ciebie ukrzyżować?” (J 19, 10). Oskarżony podawał się za króla. To stwarzało podstawę do poważnych zarzutów politycznych: chęć obalenia Cezara, podburzanie ludu i sianie niepokojów społecznych. To poważne zarzuty polityczne. Tolerowanie potencjalnego buntu mogło naruszyć pozycję Piłata. Dlatego, jeśli chciał utrzymać stanowisko namiestnika, nie miał politycznego wyjścia – musiał skazać Jezusa.
To był proces polityczny. Wezwano fałszywych świadków. Wymuszono wyrok, zagrażając, że uwolnienie Jezusa czyni z Piłata nieprzyjaciela Cezara. „Całe ich zgromadzenie powstało i poprowadzili Go przed Piłata. Tam zaczęli oskarżać Go: Stwierdziliśmy, że ten człowiek podburza nasz naród, że odwodzi od płacenia podatków Cezarowi i że siebie podaje za Mesjasza – Króla. Piłat zapytał Go: Czy Ty jesteś Królem żydowskim? Jezus odpowiedział mu: Tak, Ja Nim jestem. Piłat więc oświadczył arcykapłanom i tłumom: Nie znajduję żadnej winy w tym człowieku. Lecz oni nastawali i mówili: Podburza lud, szerząc swą naukę po całej Judei, od Galilei, gdzie rozpoczął, aż dotąd” (Łk 23, 1-5). Gdy jednak Piłat, pod wpływem wewnętrznej wolności Jezusa, chciał Go uwolnić, został zaszantażowany przez Żydów: „Jeżeli Go uwolnisz, nie jesteś przyjacielem Cezara. Każdy, kto się czyni królem, sprzeciwia się Cezarowi. Gdy więc Piłat usłyszał te słowa, wyprowadził Jezusa na zewnątrz i zasiadł na trybunale, na miejscu zwanym Lithostrotos, po hebrajsku Gabbata. Był to dzień Przygotowania Paschy, około godziny szóstej. I rzekł do Żydów: Oto król wasz! A oni krzyczeli: Precz! Precz! Ukrzyżuj Go! Piłat rzekł do nich: Czyż króla waszego mam ukrzyżować? Odpowiedzieli arcykapłani: Poza Cezarem nie mamy króla. Wtedy więc wydał Go im, aby Go ukrzyżowano” (J 19, 12-16).
Polityczny proces JezusaJezus jednak jest Królem. Królestwo moje nie jest z tego świata. „Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś królestwo moje nie jest stąd. Piłat zatem powiedział do Niego: A więc jesteś królem? Odpowiedział Jezus: Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu” (J 17, 36-37). Potem była seria szyderstw z Jezusa Króla: koronowanie cierniem, płaszcz szkarłatny, berło z trzciny, wystawienie na publiczne wyśmianie i wybór Barabasza.
W czasie przesłuchania, sam Piłat prawdopodobnie niewiele rozumiał z tego, co mówił Jezus. On, który dla władzy, dla zysków, dla kariery i pozycji społecznej był w stanie krzywdzić ludzi i wydać niewinnego na najbardziej poniżającą karę śmierci przez ukrzyżowanie, nie rozumiał idei królestwa Bożego. Dla niego istniały zupełnie inne schematy działania: skuteczność, władza, zysk, zwycięstwo. Za każdą cenę, nawet za cenę cierpienia niewinnych. Nie liczyły się sposoby. Liczył się efekt władzy. I mimo tego, że Piłat był człowiekiem inteligentnym, wiele w życiu doświadczył, znał mechanizmy władzy i wiedział, na czym polega sztuka manipulacji tłumem, a nawet przeczuwał niewinność Jezusa, w trakcie przesłuchania rzucił tylko: „Cóż to jest prawda?”. Piłat nie chciał lub nie był w stanie zrozumieć idei królestwa Jezusa. Przeczuwał natomiast, że ten Król Nazareński nie zagraża władzy Cesarza. Jezus nie chciał walczyć z Rzymianami. Nie zagrażał Cesarstwu Rzymskiemu. Dlatego stwierdził: „Nie znajduję w Nim żadnej winy”. Ale jednak później skazał Jezusa na śmierć – w obawie o własną pozycję i własne interesy.
Królewski tytuł Jezusa będzie pojawiał się w męce Jezusa kilkakrotnie. Herod każe ubrać Jezusa w płaszcz szkarłatny. Na krzyżu zawiśnie tabliczka z napisem politycznej winy Jezusa: „Jezus Nazarejczyk, Król Żydowski”. Jezus umarł jako przeciwnik polityczny Cezara, zagrożenie dla Rzymu, źródło niepokojów społecznych i podburzający lud.
Wyszyński – wróg Polski LudowejKardynał Stefan Wyszyński nie przeszkadzał „władzy ludowej” swoją wiarą. Według nich był przeciwnikiem politycznym, wrogiem ludu, szpiegiem Watykanu i zagrożeniem dla socjalistycznego porządku władzy ludowej. I dlatego był niebezpieczny. Politycy także religię interpretują jako sprawę polityczną. Szczególnie komuniści i władza sowiecka.
Mianowanie przez papieża Piusa XII dotychczasowego biskupa lubelskiego Stefana Wyszyńskiego metropolitą gnieźnieńskim i warszawskim, zbiegło się z początkiem stalinizmu w Polsce. Do roku 1948 komuniści skupili się na przejęciu władzy w Polsce, uznaniu swej władzy na arenie międzynarodowej i eliminacji oraz pacyfikacji konkurencji politycznej. Po roku 1948 przyjęto sowiecki wzór dla państwa polskiego. Przyjęto marksizm-leninizm jako jedyną ideologię, wprowadzono centralne planowanie w gospodarce, miano obsesję na punkcie przemysłu ciężkiego, wprowadzono monopol władzy dla Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Mieszkaniec Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej miał być polską wersją człowieka sowieckiego stworzonej w wersji stalinowskiej.
Konstytucję Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej wprowadzono 22 lipca 1952 roku, w ósmą rocznicę sowieckiego panowania w Polsce. Wedle prawa władza wprowadzała modelową demokrację, gwarantowała swobody obywatelskie, powszechne prawo wyborcze, rząd parlamentarny, prezydencką Radę Państwa, obieralny Sejm i Radę Ministrów odpowiedzialną przed parlamentem. W praktyce ta „ludowa demokracja” była fikcją. „Masy pracujące miast i wsi” były w gruncie rzeczy bezbronnymi ofiarami władzy. Nie miały prawa wysuwania własnych kandydatów do sejmu ani organów terytorialnych. Partia rościła sobie prawo do rządzenia w ich imieniu. Ci, którzy myśleli inaczej, byli mordowani. Nie było wolności wypowiedzi. Nie było wolności myślenia. Nawet szczere rozmowy w gronie rodzinnym były niebezpieczne i mogły zakończyć się aresztowaniem i śmiercią. Polska przypominała swoisty obóz pracy i obóz koncentracyjny. Cała władza spoczywała w rękach Biura Politycznego, jej pierwszego sekretarza i uprzywilejowanej elity nomenklatury. Stanowili ją sędziowie stalinowscy, „nowe elity” władzy, nowa władza terytorialna, nowi ludzie komunistycznej propagandy. Rzeczywistość stalinowska w Polsce oznaczała dyktaturę partii nad narodem.
W stalinowskiej PolsceMechanizmy polityczne zostały do powojennej Polski przywiezione z Moskwy, a konkretnie z Łubianki – głównej katowni KGB. Wszędzie widziano podstęp i spisek. Wystarczył donos, by uznanego za przeciwnika politycznego pozbawić życia. Mechanizm polityki napędzała paranoja wypływająca z Moskwy o groźbie amerykańskiego ataku na Blok Wschodni przez amerykańską imperialistyczną broń wodorową. Rezultatem było szaleństwo zbrojeń, gigantyczne projekty konstrukcyjne, inwestycje w przemysł ciężki, centralne planowanie w gospodarce, przymusowa kolektywizacja, która miała zmienić rolnictwo i zapewnić rezerwy żywnościowe na czas nowej wojny. Zachęcano Polaków do życia w komunach i do kolektywnego myślenia.
Przebudowanie życia społecznego wymagało stworzenie „nowego sowieckiego człowieka” mającego „nową świadomość społeczną”. Miał on myśleć w sposób sowiecki, w sposób sowiecki pracować i po sowiecku żyć. Na przeszkodzie zbudowania tej nowej „świadomości społecznej” i „nowego człowieka sowieckiego” stał Kościół katolicki. Był on przeznaczony do zniszczenia jako ostoja tradycyjnych wartości i przestrzeń kultywowania polskości. „W 1950 roku cały majątek kościelny poddano konfiskacie. Masowo aresztowano i mordowano księży” – pisze Roman Davis w „Serce Europy”. Po pierwszym, pozornie pokojowym okresie relacji z Kościołem zaraz po wojnie, zaczęły się represje. Minął czas, gdy dla pozorowanego porządku sam Bolesław Bierut nosił baldachim w Boże Ciało, a program Polskiego Radia zaczynał się od pieśni „Kiedy ranne wstają zorze”.
Zaczęły się czasy przypominające obóz koncentracyjny. Zerwano Konkordat. Zaczęły się aresztowania duchownych wspierających podziemie niepodległościowe. Jeszcze w 1947 roku w więzieniach znalazło się sześćdziesięciu duchownych, a hekatomba represji miała dopiero nadejść. Zamykano redakcje katolickich czasopism, konfiskowano dobra kościelne, aresztowano i izolowano całe zgromadzenia zakonne. Każdy ksiądz był inwigilowany. Bezpieka przeszukiwała domy biskupie i seminaria duchowne. Planowano likwidację wszystkich seminariów duchownych z zachowaniem pozornej autonomii studiów teologicznych tylko na KUL w Lublinie. Domagano się zgody władz przy wszystkich nominacjach kościelnych. „Kler przystąpił do ofensywy, wobec czego i nasz stosunek musi być inny niż w zeszłym roku” – mówiła w 1946 roku Julia Brystygierowa, dyrektor V Departamentu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego.
Kościół – wróg sowieckich władcówPo wyborach do Sejmu Ustawodawczego w 1947 roku relacje państwo-Kościół uległy pogorszeniu. Biskupi domagali się swobód religijnych, co było odbierane przez władze komunistyczne jako występowanie przeciw władzy ludowej. Biskupi domagali się od państwa „poszanowania sumienia obywateli, ułatwiając im (...) wyznawanie wiary”; poszanowania podstawowych wolności obywatelskich; „poręczenia prywatnej własności obywateli”; zapewnienia prawa do swobodnej nauki religii w szkołach; ograniczenia „nadużyć władzy oraz przerostu uprawnień czynników policyjnych i partyjnych”; zagwarantowanie Kościołowi „swobody zagwarantowania władzy duchowej i jurysdykcji, (...) odprawiania kultu, nauczania oraz religijnej działalności w zakresie własnych posłannictw”.
Odpowiedź państwa komunistycznego była, co łatwo przewidzieć, przeciwna. Kościół został uznany za wroga numer jeden przez sowieckich władców. Departament ds. Walki z Kościołem działał jeszcze intensywniej. W 1966 roku nie wpuszczono do Polski papieża Pawła VI, który chciał przybyć na jubileusz Tysiąclecia Chrztu. Odmawiano paszportów biskupom udającym się na Sobór Watykański II. Ograniczano, a nawet wprost blokowano oddziaływanie Kościoła na dzieci i młodzież, ograniczano a nawet wprost likwidowano wydawnictwa i prasę katolicką. Władza przejęła „Caritas”. W 1953 roku Rada Państwa wydała dekret, w świetle którego biskup nie mógł dokonać żadnych mianowań księży bez zgody władz. Bez aprobaty władz komunistycznych nie można było mianować proboszczów ani wikariuszy. Każdy duchowny sprawujący jakikolwiek urząd musiał złożyć w Urzędzie ds. Wyznań lub odpowiedniej radzie narodowej ślubowanie na wierność Rzeczypospolitej Polskiej. Uznanie przez aparat partyjny, że jakiś duchowny zagraża państwu ludowemu lub porządkowi publicznemu, jest powodem do usunięcia go z zajmowanego stanowiska.
W obliczu kolejnych żądań i szantaży, Prymas Polski wypowiedział wyraźne: „Non possumus!” – nie możemy. Za brak zgody na przejmowanie kontroli nad Kościołem prymas zapłacił aresztowaniem i więzieniem. Stał się wrogiem politycznym numer jeden dla aparatu represji. Stał na drodze władz chcących rozbijać Kościół i łamać jedność wiernych i duchownych. „Obecnie po usunięciu Wyszyńskiego – powiedział premier Cyrankiewicz – nie ma w Episkopacie kierowniczej siły prowokacyjnej wykonującej dyrektywy Watykanu”.
Aspiracje polityczne Prymasa?Prymas nie miał aspiracji politycznych. Nie chciał rządzić Polską. Chciał jedynie wolności dla Polaków. Domagał się wolności religijnej, swobód obywatelskich, wolnej oświaty, możliwości wychowania dzieci przez rodziców zgodnie z ich przekonaniami, uszanowania religijnych tradycji polskich, swobody kultu i aktywności duszpasterskiej Kościoła, swobody przemieszczania się i podróżowania, swobody dla Kościoła na polu prowadzonej aktywności duszpasterskiej. Chciał, by każdy wierzący mógł żyć swoją wiarą, mógł żyć zgodnie z Ewangelią, by życie społeczne służyło rozwojowi człowieczeństwa i by każdy Polak był szanowany wraz ze swoimi przekonaniami religijnymi. Temu zagrażała ateizacja życia społecznego, ateizacja wychowania, ateizacja edukacji, ateizacja przestrzeni publicznej, podporządkowanie Kościoła władzy politycznej. Chciał, by Kościół miał swobodę kultu, prowadzenia działalności wychowawczej, prowadzenia mediów i wydawnictw, by zakony posiadały swoją autonomię od czynników politycznych, a ludzie wierzący byli szanowani przez przedstawicieli administracji publicznej. Wolność religijna stała jednak w kontrze z zamiarami sowieckich komunistów. Dlatego Prymas został uznany za „wroga ludu”. Komunistów nie interesowała wiara Wyszyńskiego, jak faryzeuszów i Piłata nie interesowała boska natura Chrystusa. Także dziś wrogowie Boga i przeciwnicy wiary wyciągają przeciwko religii polityczne argumenty.