IV. WOLNOŚĆ I NIEWOLA
Jezus znalazł się w więzieniu. Był przesłuchiwany przez Annasza, Kajfasza, przez Heroda i Piłata. Spędził noc w więzieniu, ale pozostał wolnym. Potrafił powiedzieć do Piłata jak człowiek wolny: „nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdyby ci jej nie dano z góry” (J 19, 11). Ta odpowiedź wprost zaskoczyła Piłata. Jezus pozostał też wolny wobec Heroda. Po prostu nie chciał z nim rozmawiać.
Jezus jest wolny wobec prześladowań i więzienia oraz przesłuchań i spisków, bo wolność traci się nie przez kajdany, ale przez grzech. Zło zawsze zniewala człowieka. W wolności nie chodzi zatem o to, by nie być niczym ograniczonym, ale by być wolnym w prawdzie i w miłości. Źródłem zniewolenia jest egoizm, zło, grzech. Jezus nie miał na swoim koncie grzechu. Zatem pozostał wewnętrznie wolny. Nie zniewoliły Go uprzedzenia do fałszywych świadków, nienawiść do faryzeuszów, chęć odwetu względem Piłata i rzymskich żołnierzy. Jezus jest wewnętrznie wolny, mimo prześladowań nienawiść do oprawców nie przejęła nad Nim kontroli.
Wolność od lęku
Jezusem nie kieruje też lęk. A lęk potrafi zniewolić człowieka na lata. Potrafi przejąć kontrolę, sprawić, że człowiek ucieka przez sobą i przed prawdą całe życie. Jezus nie lęka się tych, którzy Go krzywdzą. Co nie znaczy, że biernie godzi się z niesprawiedliwością i złem. Z naciskiem podkreśla, że to, co Go spotyka, jest bezprawiem: „Wyszliście z mieczami i kijami, jak na zbójcę, żeby Mnie pochwycić. Codziennie nauczałem u was w świątyni, a nie pojmaliście Mnie. Ale Pisma muszą się wypełnić” (Mk 14, 48-49). „...to jest wasza godzina i panowanie ciemności” (Łk 22, 53). Aktywność arcykapłanów i faryzeuszów wobec Jezusa nacechowana jest podstępem i nieuczciwością. Działają podobnie jak Judasz. Są pod wpływem szatana.
Jezus jednak jest wolny. Zachowuje w sobie miłość, nawet do nieprzyjaciół. On nie tylko nauczał o miłości do nieprzyjaciół. On ją nosi w sobie w najczarniejszych momentach życia, w szczycie prześladowań, spisków i w obliczu śmierci. Miłość nieprzyjaciół wyraża się z jednej strony w odważnym zatrzymaniu zła na sobie i w przezwyciężaniu go dobrem. Miłość nieprzyjaciół to także troska o dobro człowieka, który mnie krzywdzi. Jezus w spotkaniu z ludźmi, którzy są wobec Niego niesprawiedliwi, troszczy się wyraźnie o ich duchowe dobro. Tak zachowuje się na przykład w trakcie przesłuchania u arcykapłana Kajfasza. Uderzony przez sługę arcykapłana nie odpowiada agresją, lecz mówi: „Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?”.
Wolność wobec władcy
Inny dialog w trakcie przesłuchań przed Piłatem jeszcze wyraźniej ukazuje wolność Jezusa. „Czy Ty jesteś Królem żydowskim? Jezus odpowiedział: Czy to mówisz od siebie, czy też inni powiedzieli ci o Mnie? Piłat odparł: Czy ja jestem Żydem? Naród Twój i arcykapłani wydali mi Ciebie. Coś uczynił? Odpowiedział Jezus: Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś królestwo moje nie jest stąd. Piłat zatem powiedział do Niego: A więc jesteś królem? Odpowiedział Jezus: Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu. Rzekł do Niego Piłat: Cóż to jest prawda? To powiedziawszy wyszedł powtórnie do Żydów i rzekł do nich: Ja nie znajduję w Nim żadnej winy” (J 18, 33-38). Wolność od nienawiści, wolność od zemsty, wolność w przebaczeniu i miłości – oto prawdziwa wolność, którą zachował Jezus w trakcie procesu i cierpienia.
Można się zastanawiać, w jaki sposób serce Kardynała Prymasa Wyszyńskiego było przeniknięte Jezusem, skoro on w podobny sposób reagował na prześladowanie, niesprawiedliwość i zło. Zachował wolność mimo więzienia, mimo podsłuchów, mimo zdrad, mimo lat prześladowań, izolacji, fałszywych oskarżeń i prób odebrania dobrego imienia.
Życie więźnia
„Rozpoczynam życie więźnia” – pisał w „Zapiskach więziennych” o pierwszym dniu pobytu w Rywałdzie – „Słowa tego używać nie można, gdyż otoczenie mnie prostuje: to nie jest więzienie. Pomimo to czuwa nade mną blisko 20 ludzi w cywilu. Nie opuszczają korytarza i w dzień i w nocy; skrzypiące kroki słyszę cały dzień. Brak nam światła. Jeden z młodych ludzi usadza się na noc na koślawym krzesełku pod drzwiami i tu, przy kopcącej lampce albo przy świecach ołtarzowych, czyta książki. Na podwórzu gospodarczym stale przebywa kilku młodych ludzi, którzy nie spuszczają oczu z moich okien. (...) Upominam się o możliwość odprawiania Mszy świętej. Dowiaduję się, że do kościoła nie będę mógł chodzić. Wobec tego proszę o przybory do Mszy świętej, którą chce odprawiać w celi. Wszak mogą je przynieść z sąsiedniego kościoła. Sprzętów nie otrzymałem”.
Z okresu internowania zachowały się ważne dokumenty stworzone w Stoczku i Prudniku. Bazą dla nich były materiały dostarczane przez towarzyszącą Księdzu Prymasowi siostrę Marię Leonię Graczyk. Mieszkała ona w miejscu internowania Prymasa, a jej rola miała nie tylko ograniczać się do pomocy Prymasowi i ks. Skorodeckiemu, lecz przede wszystkim do przekazywaniu bezpiece o każdym słowie i każdym zachowaniu Prymasa. Kardynał Wyszyński w czasie pobytu w Stoczku i Prudniku był obserwowany nie tylko przez siostrę Leonię. Do nadzoru nad nim było oddelegowanych około sześćdziesięciu oficerów służby bezpieczeństwa. Na terenie budynków poklasztornych zainstalowano wiele kamer i podsłuchów. Podsłuchy były umieszczone nie tylko w budynkach, ale też w parku, na drzewach, pośród traw. Ksiądz prymas miał zatem trudność ze znalezieniem miejsca do wyspowiadania się, by zachować świętość sakramentu i intymność rozmowy. Obok siostry Marii Leonii, Ksiądz Prymas był także obserwowany przez ks. Skorodeckiego. Oboje z siostrą byli każdego dnia przesłuchiwani, na podstawie ich meldunków i donosów oficerowie bezpieki robili raporty i analizy. Nie umknęły im żadne szczegóły. Cenzurowali informacje z zewnątrz przychodzące do Prymasa. Przekazywali mu cenzurowane listy od chorującego ojca Prymasa. Podrzucali strzępki z gazet, wedle których Episkopat Polski miał potępić zdradę Prymasa, wybrał nowego przewodniczącego Episkopatu, zgodził się nowe porozumienia z komunistycznym rządem PRL.
Wolność od nienawiści
Obok raportów i donosów sporządzanych przez obserwujących Prymasa oficerów oraz „towarzyszy w więzieniu”, siostra Leonia Graczyk pisała pamiętnik. Pisała go przez blisko półtora roku. Ewa Czaczkowska, autorka książki „Kardynał Wyszyński. Biografia” uważa, że pamiętnik nie miał szczególnie ważnego znaczenia operacyjnego dla bezpieki. Był jednak ważnym elementem inwigilacji, bowiem dla UB nie było informacji nieważnych. Oni chcieli zawsze pokazać, że mają całkowitą kontrolę nad inwigilowanym i wiedzą o każdym szczególe z jego życia. Stwarzano w ten sposób wrażenie, że posiadają całkowitą kontrolę nad osobą inwigilowaną. Pamiętnik Leonii Graczyk jest, zdaniem Czaczkowskiej, specyficznym dokumentem. Jego lektura jest porażająca. Jest on przepojony emocjami: złością, złośliwością i nienawiścią do obu duchownych. „Szkoda mi go jako człowieka – pisała o Prymasie na pierwszej stronie dziennika – który mimo swej inteligencji i posiadanej wiedzy jest niezdolny do samokrytyki. Ma zarazem tak wielkie wyobrażenie o sobie, że nie potrafi zdobyć się na gest porozumienia. W moim pojęciu jest to pożałowania godny stan człowieka, który wierząc w swą niewinność, tchnie nienawiścią. Są nią [nienawiścią] nacechowane wszystkie jego wypowiedzi, drwiny, żarty, odnoszące się do tutejszego zespołu pracowników, jak i do Polski w ogóle, w obecnym ustroju. (...) Mam wrażenie – pisze dalej Leonia Graczyk – że to człowiek przekreślony i niezdolny do czynów twórczych w budowie i odbudowie swej ojczyzny”.
Wolność wobec samego siebie
Słowa pisane na zamówienie bezpieki miały odebrać dobre imię Prymasowi i nadal w wielu środowiskach funkcjonują jako autentyczne dokumenty mające potwierdzać antypolskość i antypaństwowość Kardynała Wyszyńskiego. Jednak w dziennikach można znaleźć relację, która zainteresuje znawców duchowości Prymasa. Leonia relacjonuje swoją spowiedź, którą odbyła u Kardynała. Jest to zapis rozmowy na temat potencjalnej nienawiści do oprawców. Najprawdopodobniej siostra spowiadała się właśnie z tego grzechu u Prymasa. Ta nienawiść stała się tematem rozmowy. „Dziś przy spowiedzi pytał, czy już się pozbyłam nienawiści do naszej władzy. Głupią byłoby rzeczą – powiedział – żywić w stosunku do tych, którzy nas otaczają nie tylko nienawiść, ale nawet niechęć”. Takie słowa ze spowiedzi u Prymasa odnotowała Leonia Graczyk. Intersujące jest natomiast uzasadnienie dla pozbywania się nienawiści i niechęci. Według zapisków prześladowcy „są tylko narzędziami i raczej litować się powinniśmy nad nimi, gdyż Oni nie zawsze zdają sobie sprawę z tego, co robią”. Zdaniem Prymasa – „zło siedzi nie w nich, ale gdzieś u Góry – ci, z którymi tu żyjemy, są tylko wykonawcami danych właśnie z Góry rozkazów”. Oczywiście bezpieka zinterpretowała to zeznanie przeciwko Prymasowi, jakoby wypowiedział się z nienawiścią o oficerach Państwa Ludowego. Polska Ludowa oraz jej przedstawiciele mieli bowiem – w interpretacji bezpieki – być przedstawicielami Szatana i świata zła. Taka interpretacja to już poważne przestępstwo przeciwko ówczesnej Polsce Ludowej.
Jednak takie było autentyczne podejście Prymasa: wolność od nienawiści. Gdy był inwigilowany, gdy próbowano odebrać mu godność, do końca ustrzegł się nienawiści. Zachował wolność. Mówił: „Każda nienawiść, każda pięść wyciągnięta przeciw bratu – jest przegraną”. I w innym miejscu: „Chrońmy się pogardy dla kogokolwiek, nawet dla najgorszego człowieka, bo to jest jeszcze człowiek, aż... człowiek!”. W jednym ze swoich kazań na zakończenie roku powiedział o wypełnianiu czasu miłością. Zresztą jego powiedzenie „Czas to miłość” weszło do kanonu sentencji Prymasa. Mówił on także w innym miejscu o wewnętrznej wolności od nienawiści i niechęci: „Tyle wart jest nasz rok, ile zdołaliśmy przezwyciężyć w sobie niechęci, ile zdołaliśmy przełamać ludzkiej złości i gniewu. Tyle wart jest nasz rok, ile ludziom zdołaliśmy zaoszczędzić smutku, cierpień, przeciwności. Tyle wart jest nasz rok, ile zdołaliśmy okazać ludziom serca, bliskości, współczucia, dobroci i pociechy. Tyle wart jest nasz rok, ile zdołaliśmy zapłacić dobrem za wyrządzane nam zło”.
Oczywiście, wolność od nienawiści w obliczu prześladowań nie oznaczała akceptacji zła. W monecie aresztowania nie zachowywał się biernie, lecz świadomie wypowiadał sprzeciw. W tym wszystkim zachował jednak poczucie swej wartości i nie uległ nienawiści.
Oddanie w niewolę miłości
W słowniku Wielkiego Prymasa można jednak znaleźć termin „niewola”. To „niewola miłości”. Aby być wolnym, Prymas Tysiąclecia oddał się Maryi w „niewolę miłości”. Termin ten być może współcześnie brzmi nieco dziwnie, ale jego znaczenie jest bardzo wyzwalające. Aby być wolnym, nie można poddać się egoizmowi, nienawiści, niechęci, złu. Zło, jak kamień, potrafi przygnieść miłość i wolność. Zło zagłusza prawdę w sercu człowieka, a prawda o człowieku jest taka, że został powołany do miłości, a nie do egoizmu i nienawiści. Dlatego Kardynał Wyszyński właśnie w czasie uwięzienia i izolacji oddał się Matce Bożej w „niewolę miłości”. Chciał żyć pod Jej opieką wolnym: wolnym w realizacji woli Bożej, wolnym w miłości do Boga i do ludzi, wolnym od zła, które zakłada kajdany na człowieczeństwo. Jako najbardziej wolną i kochającą z ludzi postrzegał właśnie Maryję, Matkę Boga. Dlatego się Jej oddał w niewolę. By być wolnym. Tak o tym napisał w Stoczku w Akcie osobistego oddania: „Święta Maryjo! Bogurodzico, Dziewico! Obieram sobie dzisiaj Ciebie za Panią, Orędowniczkę, Patronkę, Opiekunkę i Matkę moją. (...) Błagam Cię, przyjmij mnie na zawsze za sługę i dziecko swoje. Bądź mi pomocą we wszystkich moich potrzebach duszy i ciała (...). Oddaję się Tobie, Maryjo, całkowicie w niewolę, a jako Twój niewolnik poświęcam Ci ciało i duszę moją, dobra wewnętrzne i zewnętrzne, nawet wartość dobrych uczynków moich, zarówno przeszłych jak obecnych i przyszłych, pozostawiając Ci całkowite i zupełne prawo rozporządzania mną i wszystkim bez wyjątku, co do mnie należy, według Twego upodobania, ku większej chwale Boga, w czasie i w wieczności. (...) Maryjo Jasnogórska, nie opuszczaj mnie w pracy codziennej i okaż swe czyste Oblicze w godzinę śmierci mojej”.
Niech przykład Kardynała Wyszyńskiego pokazuje nam, w jaki sposób możemy realizować wewnętrzną wolność. Komunia z Jezusem, który w obliczu prześladowań jest wolny od nienawiści, może każdego z nas czynić wolnym. Bo wolność to zdolność do miłości i życie w prawdzie.