Szczęśliwi rodzice św. Jana Chrzciciela znajdują się na drugim planie obrazu. Zmęczona porodem Elżbieta leży w łóżku, a służąca podaje jej posiłek. Z kolei Zachariasz podchodzi do czterech kobiet pielęgnujących niemowlę. Na pierwszy rzut oka to sympatyczna scena rodzajowa. Okoliczności narodzenia proroka były jednak dramatyczne. Rodzice Jana, Elżbieta i Zachariasz, bardzo długo nie mogli doczekać się potomstwa. Byli już ludźmi w podeszłym wieku, gdy Zachariaszowi ukazał się anioł i powiedział: „Nie bój się, Zachariaszu! Twoja prośba została wysłuchana: żona twoja Elżbieta urodzi ci syna, któremu nadasz imię Jan” (Łk 1,13).
Kiedy doszło do narodzin proroka, w domu jego rodziców zapanowała radość. „Dla Elżbiety zaś nadszedł czas rozwiązania i urodziła syna. Gdy jej sąsiedzi i krewni usłyszeli, że Pan okazał tak wielkie miłosierdzie nad nią, cieszyli się z nią razem” (Łk 1,57-58) - czytamy o tym wydarzeniu w Ewangelii według św. Łukasza.
Jednak nawet wówczas nie brakowało dramatycznych przeżyć. Anioł zapowiedział Zachariaszowi, że aż do narodzenia syna będzie niemy, ponieważ nie uwierzył w szczęśliwą nowinę. Ósmego dnia po narodzeniu dziecka chciano nadać mu imię jego ojca. Zachariasz poprosił wówczas o tabliczkę i napisał: „Jan będzie mu na imię” (Łk 1,63). Wtedy odzyskał mowę.
Możemy się domyślać, że Murillo przedstawił późniejszą sytuację, bo jego obraz sugeruje, że ojciec Jana rozmawia z jedną z opiekunek swego syna. Całej scenie przyglądają się z nieba anioły, a blask wokół główki niemowlęcia jest zapowiedzią roli, jaką przyjdzie mu odegrać. (L. Śliwa)Obraz: Narodziny Św. Jana Chrzciciela, Bartolom Esteban Murillo. Olej na płótnie, ok. 1655 r. . Muzeum Hortona Simona, Pasadena.