Bóg zestawia postawę miłości bliźniego, nawet trudnego do przyjęcia, od łatwiejszej postawy nienawiści i odwetu. Stwórca zaleca pełne miłości upominanie, w miejsce zemsty, urazy i chęci odizolowania się. Motywacją do tego ma być spojrzenie na swoje osobiste pragnienia. Właśnie tam, w swoim sercu, znaleźć można wołanie o bliskość, miłość i przebaczenie. Stworzyciel człowieka wydaje się więc mówić: „Popatrz czego chcesz i zrozum, że bliźni chce dokładnie tego samego”. Widzieć w drugim człowieku dobrą wolę i chęć jedności, pomimo jego nieporadności, jest prawdziwie Bożym spojrzeniem na pogubione w grzechu Jego dziecko. Zawarte w tym czytaniu słowo świętość można zamienić na miłosierdzie.
Pomimo przekonania co do konieczności miłowania bliźniego, czasami jest to wręcz niemożliwe do zrealizowania. Bywa, że ktoś bardzo mocno skrzywdził i w oczach ofiary nie zasługuje na dobre traktowanie. Jak wtedy odnaleźć motywację do miłowania?
Z tym problemem rozprawia się św. Paweł w dzisiejszym drugim czytaniu. Stara się oczami Bożymi ukazać równość wszystkich co do godności. Nie waha się nazwać każdego ochrzczonego „świątynią Ducha Świętego”, w której zamieszkuje chwała Boża. Dodaje jednak, iż świątynię można zniszczyć, kto zaś tego się dopuści, tego zniszczy Właściciel świątyni – Bóg. Wspólny cel i status – należenie do Boga, ma wystarczyć jako motywacja do szukania zgody i proszenia Go o umiejętność przebaczania. Przy końcu, bowiem, mamy stać się kimś jednym w Chrystusie, a z Nim jedno w Bogu. Wtedy nie będzie już miejsca na podziały, a kto do Boga nie zdąży się upodobnić, kto nie będzie umiał być miłosierny, ten zostanie odrzucony i potępiony.
Ewangelia Jezusa pokazuje właśnie takie podejście do relacji międzyludzkich. Zbawiciel przyszedł zaprowadzić pokój i zgodę wśród ludzi. Dlatego nauczanie o oku i zębie przenosi na grunt miłości i to miłości nieprzyjaciół. Izraelita miał miłować bliźniego, czyli drugiego Izraelitę. W Prawie nie było ani słowa o miłości pogan, a tym bardziej o miłości do wrogów. Nauczanie o miłowaniu nieprzyjaciół jest typowe dla chrześcijaństwa i możliwe tylko w miłości Chrystusa. Jedynie Zbawiciel miłował do końca nawet swoich nieprzyjaciół. Jeśli ktokolwiek z ludzi też tak potrafi, to tylko dlatego, że miłość Boża jest w nim doskonała. Sami z siebie, ludzie nie są zdolni do aż takiego poświęcenia.
Taka miłość jest szokująca, zaskakująca, a przede wszystkim bardzo widoczna. Zatem polecenia Chrystusa o drugim policzku, szacie, tysiącu kroków i pożyczaniu potrzebującym mają za zadanie uczynić Bożą łaskę dostrzegalną. Taką właśnie miłością ukochał nas Jezus.
Bóg daje nam zawsze najlepszy z możliwych wzorów do naśladowania – siebie samego. Skoro bowiem jesteśmy stworzeni na Jego obraz i podobieństwo, to zachowanie tego obrazu jest naszym powołaniem i jedyną drogą uświęcenia. Tym właśnie będziemy różnić się od ludzi, a upodabniać do Boga, że miłować będziemy już bez granic.
.
ks. Krystian Wilczyński